Forum Forum Słodkiej Bestii Strona Główna Forum Słodkiej Bestii
Krótki opis Twojego forum [ustaw w panelu administracyjnym]
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozdział drugi: Druid

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Słodkiej Bestii Strona Główna -> Walhalla śmierci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bestyjka
Administrator



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraśnik Fabryczny

PostWysłany: Pią 10:51, 04 Sie 2006    Temat postu: Rozdział drugi: Druid

Już prawie wychodzili zza osłony gór, gdy elf postanowił rozłożyć obóz. Dał klaczy owies i wodę, a sam przysiadł na kamieniu, zastanawiając się, co zrobić z dzieckiem. Wziął je i położył sobie na kolanach. Niemowlę otworzyło oczy. Były zielonej, żywej barwy. Spoglądali na siebie przez chwilę, po czym dziecko wybuchło płaczem tak niespodziewanie, że druid omal nie spadł z kamienia.
- Zaraza - mruknął.
Klacz cicho zarżała, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Spojrzał w jej kierunku, a ona, spojrzeniem i ruchami ciała, zdawała się mówić uspokajająco:
- Dobrze wiesz, że nie mógłbyś zostawić tego dziecka na pastwę losu.
- Wiem - burknął w odpowiedzi chłopak. - Zabrania mi tego ten durnowaty, druidyczny etos. Wiesz, od kilku godzin zastanawiam się, czy nie zostać w końcu upadłym druidem...
- Lepiej nakarm to maleństwo - koń potrząsnął grzywą.
- Że co?
- Nakarm je.
- Czym? Nie jestem kobietą, mleka nie produkuję.
- Przecież w połach szaty, w którą owinięte jest dziecko, było mleko! - klacz ze zniecierpliwieniem parsknęła.
Elf złapał się za głowę i wyciągnął kubeczek z mlekiem. Był wykonany z drewna, ozdobiony runami. Bardzo ładny i, jak pomyślał, bardzo drogi.
Chłopiec próbował wlać dziecku mleko do gardła, ale ciągle płakało. Zrobił się w końcu tak zniecierpliwiony, że omal go nie uderzył.
- Przytul je do siebie - poleciła klacz. - Potrzebuje twojego ciepła.
Druid, z początku niechętnie, podniósł niemowlę i oparł sobie na łokciu. Drugą ręką przyłożył jego główkę do swojej piersi, tym samym dając mu całym przedramieniem osłonę przed zimnem. Minęło kilka chwil i dziecko uspokoiło się, a miast krzyczeć, postanowiło ssać, co wyglądało bardzo zabawnie i wywołało uśmiech na twarzy elfa.
- No widzisz? - zapytała klacz.
W pewnym sensie lubiła go. Był młody, miał gorącą krew, ale dobre serce i zwierzęta wyczuwają to od razu. Uśmiechnęła się pyskiem w torbie z owsem, gdy patrzyła na tę scenkę.
Sama miała wiele źrebiąt i wiedziała, czego im potrzeba. Dzieci łagodzą nerwy - pomyślała. - Niech więc i z nim tak będzie.
Poleciła mu, jak nakarmić dziecko. Najpierw musiał zagrzać pod koszulą kubeczek, by mleko było zimne. Potem, za pomocą palca, podawać je do ssania dziecku. Klacz znała takie metody, gdyż pracowała u wielu ludzi i nieraz patrzyła na wychowywanie ludzkich dzieci.
Elf uśmiechał się, gdy niemowlę ssało jego palec i nijak nie mógł skontrolować innych części swojego ciała, które na to reagowały. Klacz pomyślała jednak, że nie można mu tego mieć za złe. Jako druid Mściciel do końca życia nie będzie mógł mieć kobiety.
Po nakarmieniu poradziła mu, jak należy trzymać dziecko, by mu się odbiło. Elf miał to najwidoczniej za świetną zabawę, bo parskał, jak młody źrebak.
Ze swojego tobołka dobył kawałek materiału, który zawsze kładł na stołach, gdy przeprowadzał operacje. Chronił on je przed zabrudzeniem, a rany operowanego przed zakażeniem. Teraz materiał był świeży i wyprany, i elf postanowił użyć go w zastępstwie kosztownej szaty, w którą owinięte było dziecko. Oddam ją ubogim, pomyślał. Gdy był w trakcie jej rozwijania, nagle cała krew odpłynęła mu z twarzy.
- Co się stało? - zapytała klacz.
- To... to jest...
- Dziewczynka?
- Obojnak!
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której koń zrobił sobie przerwę w przeżuwaniu owsu, a druid wpatrywał się tępo w zawiniątko.
- To coś złego? - odezwała się klacz.
Elf powoli dochodził do siebie. Starał się przypomnieć sobie wszystko, co czytał na temat takich stworzeń. Ogólnie to nie przeszkadzało, ale z czasem poddawane były operacji, podczas której należało wybrać, czy dziecko ma być dziewczynką, czy chłopcem. Z reguły czyniono dziewczynki, bo zabieg był wtedy łatwijszy do przeprowadzenia. Jednak niewielu wychodziło z tego cało. Najpierw przywiązuje się dziecko do stołu... nie, nie chciał o tym myśleć. Spojrzał tylko bezradnie na klacz.
- Jest zarówno chłopcem, jak i dziewczynką.
Po czym opowiedział jej o wszystkim, co wiedział na temat obojnaków. Stwierdziła, że skoro jest druidem, może przeprowadzić ten zabieg teraz.
- To nie takie proste - odpowiedział. - Nie mam odpowiednich narzędzi, poza tym musi być przy tym więcej osób. Operacji tej nie trzeba przeprowadzać koniecznie po narodzinach, ale należy pomyśleć o tym, gdy dziecko zacznie dojrzewać. Inaczej pojawią się komplikacje.
Klacz doszła do wniosku, że nigdy tego nie zrozumie. Była na to już nieco za stara, jednak po minie elfa wywnioskowała, że sprawa jest trudna i poważna.

Dzień miał się już ku zachodowi, gdy postanowili rozbić kolejne obozowisko. Znajdowali się w lesie, u stóp gór. Było dużo cieplej i nawet druid odzyskał humor. Rozpalił małe ognisko i wyciągnął z tobołka kociołek. Wlał do niego odrobinę wody z bukłaka i wrzucił pokrojone warzywa. Dziecko za to znowu domagało się karmienia i nie miał mu czego dać. Nie rozumiało, gdy tłumaczył, że już następnego dnia będą w mieście i kupi dużo mleka. Nie wiedząc, jak poradzić, z bólem przytulił niemowlę do piersi i poczekał, aż zaśnie.
Z oddali dało się słyszeć wycie wilków, elf jednak czuł, że jego obozowisko jest bezpieczne. Znał te zwierzęta i wiedział, że nie atakują bez powodu. Nie wyczuwał też w ich wyciu głodu, co oznaczało, że raczej nie zbliżą się do kręgu ognia.
Był jednak smutny. Co zrobi, gdy przejedzie przez mury miasta? Będzie musiał iść uleczyć szlachcica. Gdzie pozostawi dziecko? Nie mógł oddać go do domu uciech. Pomyślał o Bastionie Trzech Liści, w którym sam się wychował. Ciężko było mu jednak cokolwiek wymyślić. Czy mógłby porzucić je tak, jak jego samego rodzice? Nieśmiała łza spłynęła mu po policzku.
Poczuł, jak coś liznęło go po włosach. To była jego wierna towarzyszka, która złożyłą na jego głowie matczyny pocałunek. W tej chwili nie potrzebował niczego tak bardzo, jak matki.
Położył dziecko na rozłożonej na ziemi opończy, a sam przytulił się do ciepłego, końskiego boku. Zapach sierści wcześniej znienawidzonej przez niego klaczy uspokajał go.
- Co ja mam zrobić? - zaszlochał cicho.
- Kieruj się sercem, Nathooe - zwróciła się do niego po imieniu. - Nic więcej nie mogę ci poradzić.
Płakał jeszcze długo. Tak bardzo pragnął, by znalazł się ktoś, kto obejmie go ramieniem i utuli do snu, jak dziecko. W końcu tak się zmęczył, że zasnął, opierając się policzkiem o koński bok, zapomniawszy o kolacji. Klacz delikatnie zdjęła kociołek z ognia.

Następnego dnia czuł się już lepiej. Pomyślał, że będzie, co będzie i tym bardziej ochoczo wyruszył w ostatnie godziny drogi. Dziecko nadal było głodne, ale uspokajał je z uśmiechem, że jak jedynie wjadą do Einnes, nakarmi je.
Wyjechali z lasu i przez kilka godzin jechali wyznaczonym traktem. Klacz galopowała mimo wieku i kulawej nogi, co bardzo zadowoliło jej właściciela.
Einnes było dużym miastem, w którym zatrzymywało się wielu wędrowców. Dlatego też ciężko było dostać się do bramy, ponieważ wielu strudzonych szukało w nim schronienia i była duża kolejka. Nathooe przystanął, a dziecko uderzyło w jeszcze głośniejszy płacz. Wszyscy oczekujący dziwnie się na niego patrzyli, ale on przybierał wyniosłą minę.
Nie musiał czekać długo, aż podjechał doń na koniu strażnik.
- Jesteś druidem, panie? - zapytał.
- Tak - odparł Nathooe. - Przybywam tu na wezwanie domu Tylwen.
Po czym wyciągnął przygotowane wcześniej już pismo z prośbą o uleczenie szlachcica. Strażnik obejrzał je, po czym zezwolił na wjazd druida bez kolejki.
- A na cóż wam to dziecko, panie? - spytał, gdy przejeżdżali przez bramę.
- Druid nie może pozwolić, by dzieci matki ziemi były sierotami - odparł przymilnym głosem Nathooe.
Mężczyzna wymruczał coś i pokazał elfowi, gdzie znajduje się dom Tylwenów. On jednak miał na głowie inną sprawę. Wiedział, że musi puścić się galopem do domu szlachcica, jeżeli chce mieć jeszcze głowę, ale nie mógł leczyć go z dzieckiem na rękach. Rozglądał się więc bezradnie, a jego zawiniątko darło się wniebogłosy.
- O, zagubiony chłopiec - usłyszał głos za sobą.
Zobaczył pulchną, starszą kobietę o miłym wyrazie twarzy. Szybko zszedł z konia, ponieważ tego wymagało dobre wychowanie.
- Nie wiesz, co zrobić z dzieckiem?
- Nie.
- Zostaw je mi. Jestem piekarką, mieszkam niedaleko, o tam - to powiedziawszy, wskazała na niewielki domek stojący niedaleko murów. - Wiem, żeś jest druidem, dlatego chciałabym się poradzić...
- Dobrze - Nathooe oddał jej zawiniątko. - Proszę je nakarmić. Zjawię się wieczorem.
Wsiadł na koń i pogalopował do domu państwa Tylwenów.

Na szczęście pacjent nie był poważnie chory. Trzeba było zdjąć mu jedynie ropę z rozognionej rany, którą szlachcic otrzymał na polowaniu, spadając z konia prosto pod jego kopyta. Gładko ześlizgnęły mu się po żebrach, pozostawiając dużą, ale niegroźną ranę. Nathooe pomyślał, że żebra mogą się bardzo w życiu przydać. Obiecał jeszcze zajrzeć do domu Tylwenów, by sprawdzić, czy rana goi się dobrze. Tymczasem pojechał do domu piekarki.
Był on bardzo przytulnie urządzony. Czuć było, że piekarka nadal zajmuje się swoim fachem. Pieczony chleb - elf dawno nie wdychał tej cudownej woni.
Zaraz jednak opamiętał się.
- Czy mógłbym zobaczyć dziecko? - zapytał.
Kobieta jedynie skinęła głową, po czym wstała i wyszła do drugiej izby. Wróciła z niewielkim zawiniątkiem. Nathooe zauważył, że dziecko jest owinięte w nowy, lniany materiał, pachnie świeżo, jest wykarmione i spokojne. Spało ufnie na grubym ramieniu piekarki. Elf mógł jedynie na nie popatrzeć, ale to uspokoiło jego napięte po pracy nerwy. Wiedział oczywiście, że to nie koniec, ale najbardziej ryzykowne miał już za sobą. Westchnął.
- Zbadać teraz panią?
Piekarka odniosła niemowlę, po czym powróciła z uśmiechem na ustach.
- Słyszę, jak burczy waszmości w brzuchu, mój chłopcze. Najpierw zjedz ze mną wieczerzę.
To powiedziawszy zaprosiła go do ubogiego, ale suto zastawionego stołu. Widać, że przygotowała się już wcześniej, bowiem stało na nim dodatkowe nakrycie dla druida. Czuć było zapach pieczonego chleba i Nathooe nie mógł odmówić. Wymruczawszy więc nieśmiałe podziękowanie, zasiadł do stołu.
Z początku starał się jeść jak najbardziej kulturalnie, jednak głód zrobił swoje - jadł, aż mu się uszy trzęsły. Oczywiście, ku zadowoleniu samej gospodyni. Widziała ona młodziutki, zgolony wąsik chłopca, jego ledwie rozrastające się ramiona i wąskie biodra. Nie był w Shinnes po raz pierwszy, ale piekarka nigdy nie zaprosiła go do siebie. Uważała go za młodzieńca z odrobiną zapału, za to bez talentu. Powszechnie każdy druid cieszy się szacunkiem, jednak ona nie mogła przyzwyczaić się do Nathooe. Może to z powodu mojego wieku, pomyślała.
Teraz jednak cieszyła się, że ma toto pod dachem. Wydawał się być bardzo pociesznym stworzeniem. Szczególnie, że miał ze sobą niemowlę i będzie mogła przekazać mu swoje doświadczenie, jako matka wielu dzieci. Dlatego też co chwila uśmiechała się pod nosem.
Nathooe porządnie napełnił brzuch. Dawno się tak nie najadł. W jednej chwili zapomniał, gdzie się znajduje. O tym, że coś jest nie tak, przypomniał sobie, gdy zaczął wylizywać talerz. Zauważywszy to, spurpurowiał całkiem i spuścił oczy na swoje kolana.
- Nie przejmuj się - powiedziała piekarka. - Lubię, gdy komuś smakuje moja kuchnia.
Chłopiec nie wiedział, czy ma podziękować, więc odczekał stosowną ilość czasu, by zapytać, co jej dolega.
- Trzy lata temu urodziłam ostatnie dziecko - powiedziała. - Nie pytaj, czyje było. Niestety, narodziło się martwe. Od tamtego czasu źle się czuję. Boli mnie podbrzusze. Nikt też nie wyciągnął mi sznurka, którym byłam zszyta.
- Wobec tego sprawa jest jasna - rzekł Nathooe. - Proszę przygotować łóżko.
Kobieta posłusznie zrobiła to, co kazał. On sam umył ręce, związał włosy i podwinął rękawy koszuli. Przygotował również wodę z octem.
Następnie kazał piekarce położyć się na łóżku z rozstawionymi nogami. Smród spomiędzy jej ud był tak dokuczliwy, że chłopak musiał spiąć sobie nos spinaczem. Na wstępie więc zdezynfekował srom pacjentki. Później zbadał dokłądnie sprawę. W czasie porodu wejście do pochwy rozdarło się, w wyniku czego trzeba było je zaszyć. Nathooe wiedział, że kobiety często same to robiły, używając tego, co miały pod ręką, sznurka czy włóczki. Czasami nie wyciągały ich po zabliźnieniu ran, bojąc się krwotoku, co doprowadzało do infekcji i chorób. Tak też było w tym przypadku. Nathooe najpierw znieczulił pacjentkę zaklęciem, a potem, za pomocą chirurgicznych narzęczi, jął powoli wyciągać sznurek. Wymagało to nie lada wprawy, gdyż najpierw trzeba było go przeciąć, a potem porozcinać skórę tak, by najłatwiej wychodził z mięśni, w które wrósł. Jeden błąd mógłby spowodować wykrwawienie się pacjentki. Jednak Nathooe był przyzwyczajony nawet do tak ryzykownych zabiegów. Tak więc ten poszedł bez problemu.
Po skończeniu obmył ręce i twarz. Zauważył, że jego koszula jest poplamiona krwią. Był jednak zbyt zmęczony, by prać. Zrobię to jutro, pomyślał. Tymczasem piekarka dochodziła do siebie po zaklęciu. Widac było, że bardzo ją boli, ale dzielnie zaciskała zęby. Nathooe doszedł do wniosku, że ta kobieta niejedno w życiu przeszła. W końcu nieraz już rodziła dziecko. Poprawił jej posłanie i odlał do małej fiolki ocet, by go pozostawić.
Kobieta zaproponowała mu, by pozostał na noc, jednak on postanowił wyruszyć do Bastionu Trzech Liści, jego domu. Znajdował się on jedynie parę godzin jazdy z Shinnes, toteż elf wziął swoje maleństwo i wyruszył w drogę.


Jeżeli zauważysz w tekście jakikolwiek błąd, zgłoś to bezpośrednio Administratorowi Forum.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohadickjoten2
Nowicjusz



Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 8:58, 24 Sty 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mjedtut
Nowicjusz



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 9:23, 14 Mar 2007    Temat postu:

Carmen Electra Giving A Head And Taking A Load!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Słodkiej Bestii Strona Główna -> Walhalla śmierci Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin