Forum Forum Słodkiej Bestii Strona Główna Forum Słodkiej Bestii
Krótki opis Twojego forum [ustaw w panelu administracyjnym]
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pociąg do Zombie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Słodkiej Bestii Strona Główna -> Pociąg do Zombie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bestyjka
Administrator



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraśnik Fabryczny

PostWysłany: Pią 10:53, 04 Sie 2006    Temat postu: Pociąg do Zombie

Mam na imię Nelke. Tak, Nelke. Nie pytajcie o nazwisko. Nie znajdziecie go w żadnym spisie. Nie mam nazwiska.
Codziennie wieczorem chodzę po ulicach. Wzdłuż i wszerz. Może ze sklepu wyjdzie jakaś zaganiana zwykłymi sprawami mamusia, na papierosa wyjedzie młody dziennikarz-amator, chłopiec z ulicznego gangu przetnie drogę. Wszystkim wystają portfele ze spodni. Wystarczy ciche, szybkie wyciągnięcie ręki. Nikt nie zauważy. Prawdziwych arystokratów już nie ma.

Zapaliłem mokre cygaro. Gorzki dym o woni skoszonego siana piekł w oczy. Nie dostałem jednak zadyszki. Nie mam płuc. Wyciągnąłem je pewnej pięknej nocy w domu schadzek. Przez gardło.

Zdjąłem cylinder i strzepałem z niego kurz. Nigdy już nie będzie czysty. Nie pamiętam czasów, gdy nie był oblepiony brudem, plwocinami i nie miał tylu dziur, że stanowiły znaczną jego część.

Uśmiechnąłem się. Noc dopiero się zaczynała. Co dzisiaj zrobię? Może skradnę miliony? Albo po prostu opatulę się kraciastym kocem w jakiejś knajpce i zasnę, myśląc: "No future", oddychając ciężko i bezgłośnie, używając do tego jedynego narządu, który nie wypłynął mi jeszcze przez pępek - przepony.

Z rozmyślań wybudził mnie cichy turkot. Nie musiałem obejrzeć, by odgadnąć, dlaczego mamusie, dziennikarze-amatorzy i dzieci z gangów uciekają do swoich zakurzonych, a zarazem obłędnie sterylnych norek.
"Zombie Train", bo tak nazywał się ów wehikuł, wzbudzał strach u władców, burmistrzów i ministrów oświaty. Stanowił jednak przedmiot pożądania największych zbereźników, gwiazd rocka i zbuntowanych nastolatków, którzy z powodu braku wyimaginowanej miłości, egoistycznie chcieli zrobić jej miejsce na tym świecie.

Stanąłem pod latarnią. W ciągu kilku sekund wyciągnąłem malutkie, zbite, siedemnastowieczne lusterko i poprawiłem wygląd. Nałożyłem biały puder tam, gdzie skóra zdawała się już prześwitywać. Przyjrzałem się swoim piegom i diamentowym oczom, poprawiając kasztanowe włosy wchodzące za kołnierz fraka.

Gdy pojazd zbliżył się do kręgu światła, puściłem się biegiem przez ulicę. Nie zwracałem uwagi na kupców oblizujących wargi na mój widok. Nie dzisiaj. Słyszałem jedynie stukot moich obcasów o kocie łby. Sprawny skok i już po chwili byłem wśród swoich.

"Zombie Train" porusza się średnio z prędkością dwóch kilometrów na godzinę, stąd też zwany jest prawdziwym ekspresem wśród tramwajów i autobusów. Nie objeżdża wcale miasta. On objeżdża umysły.
Składa się jedynie z poziomej skrzyni od fortepianu założonej na cztery koła, każde z innego pojazdu. Napędzany jest parą płynącą z czterech kominów zrobionych ze starych rynien.
Jednak jeszcze ciekawszą rzeczą od samej konstrukcji maszyny są jej konduktorzy. Tak, rzeczy. Ja też jestem rzeczą. Trzech chłopców, wpatrzonych ślepo w przestrzeń, ze skórą tak mocno naciągniętą, że jest przebijana przez kości i pianą spływającą z ust. Istnieją, odkąd umarłem, więc sądzę, że to - być może - Rzymianie, średniowieczni rycerze lub dzieci cesarzy z nieprawego łoża. W każdym bądź razie - byli od zawsze.

Jeden z nich właśnie kopał dołek w ziemi uklepanej na fortepianowej skrzyni. Zamiast łopatki używał własnej kości kulszowej, którą zwykł na co dzień nosić na szyi wraz z ośmioma swoimi żebrami. Na imię miał Catzy i najbardziej ze wszystkich nas nadawał się do roboty. Biznesmeni go uwielbiali.

Zgasiłem niedopałek na głowie drugiego z pasażerów zwanego Bumba-Bumba. Kiedyś zwaliśmy go Draculą, bo lubił wysysać ludziom mózgi przez stopy, odkąd jednak nabawił się świerzbu i stracił zęby, mówimy na niego Bumba-Bumba, bo to jedyny dźwięk, jaki wydaje. Wyciągał co pewien czas ręce w kierunku księżyca, jakby był on strzykawką ze "złotym strzałem".
- Tak, koleś - zwykłem wtedy do niego mawiać. - Twoja firma świetnie prosperowała. A wystarczyła jedna dawka, prawda?

Ostatnim z moich współtowarzyszy był Pink - walczyliśmy razem w Zakonie Krzyżackim pod Grunwaldem, stąd też powiadam, iż jesteśmy "kumplami z wojska". Nie posiadał głowy (ach, ci polscy, odważni rycerze...), jednak całkiem nieźle radził sobie z oczami wepchniętymi między obojczyki. W każdym razie potrafił słuchać. W latach osiemdziesiątych XX wieku skarżyłem mu się, że norweska tabaka tak mocno włazi między zęby.

Teraz mamy XXX wiek i trudno nie mieć czegoś na wyciągnięcie ręki. Z takimi rozmyślaniami rozpocząłem podróż w naszym wehikule.
Położyłem się, wyciągnąłem kolejne cygaro i pogrążyłem głowę w chmurach, które przysłaniały gwiazdy. Przejeżdżaliśmy obok ludzi. Kamienice, latarnie, samochody, karety - to są ich schronienia. A za oknami kryją się maleńkie dramaty. W jednym nastoletni chłopiec dostaje pasem za zarabianie milionów na swojej urodzie, w następnym kłóci się młode małżeństwo, jeszcze w innym wszyscy udają, że żyją high-life i Ameryka jest tak blisko.
Niezwykła podróż. Kino za darmo. Ze wszech stron oblegają nas niby-ludzie zrobieni ze słomy codziennych obowiązków, wywiadówek i fałszywych papierów na życie.

Paliłem cygaro i cieszyłem się, że nie należę do tej obrośniętej tłuszczem, skołtuniałej masy. Wszystko dzięki malutkiemu łykowi substancji, podawanej teraz w strzykawkach. Dzięki wam, bogowie.

Celem naszej podróży okazał się być dworzec, zwany Gambolą (po polsku Podrygiem). Od zawsze był on miejscem spotkań narkomanów z wyższych sfer, chodzących w paniczykowatych frakach lub zjadających własne wnętrzności. Dworzec - dzielnica mostów z ruchomych schodów, hałasu i nieprzyzwoitej melancholii. Ludzkie umysły topione są tu każdej nocy w wielkim kotle zwanym Śmiercią. Widzieliśmy go, choć był tak nierzeczywisty...

Już od wejścia złapał nas, wyglądający niczym kot, Rosjanin Sasza Kotkarlow. Błysnął zielonymi ślepiami i wyciągnął rękę. Leżała na niej malutka paczuszka i strzykawka.
Wszedłem w to, zamieniając proszek w filiżankę, którą, po odjęciu od ust, położę na moich spodkowatych oczach.
A mam zaledwie czternaście lat... Lada dzień utonę w kotle zwanym Śmiercią.
Nie teraz. Gdzie jest mój kraciasty koc?


Jeżeli zauważysz w tekście jakikolwiek błąd, zgłoś to bezpośrednio Administratorowi Forum.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mjedtut
Nowicjusz



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 9:25, 14 Mar 2007    Temat postu:

Jessica Alba In Anal Action Movie!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Słodkiej Bestii Strona Główna -> Pociąg do Zombie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin